Translate

Followers

15 czerwca 2014

życie w Irlandii... KOSZTY ŻYCIA

Bardzo mnie cieszy, że poprzedni post zainteresował wiele z Was. W związku z tym poopowiadam Wam więcej.. dzisiaj omówię kwestię wrażliwą, niewygodną, tajemniczą.. zarazem oczywistą czyli FINANSE! A dokładnie przeanalizuję Wam zarobki w Irlandii oraz w Polsce i podam przykładowe koszty życia.

Załóżmy, że Ania eS. czyli ja, zarabia tygodniowo 400 euro pracując na pełny etat, czyli ok 38h tygodniowo, mając jedno dziecko na utrzymaniu, wynajmując mieszkanie i będąc w związku. Czysta teoria, ani nie pracuję na pełny etat ani nie mam 400e tygodniowo.. Gdzie przy pełnym etacie kwota pomiędzy 360 a 600e to raczej norma. W zależności dla jak dużej korporacji pracujesz, czy pracujesz w weekendy (niedziele są lepiej płatne) itd.

Czynsz za mieszkanie wynosi 1000e, załóżmy że ja daję połowę i mój facet połowę, czyli ja z każdej tygodniówki odkładam 120e na czynsz, zostaje mi 280e (przeanalizuję swoją pozycję, faceta pomijając)
Idę do... tesco na przykład.. kupuję: wielkiego wołowego steka (czyste mięso, żadnego tłuszczu) za 4,60 z czego robię wielki gulasz, 6 kotletów schabowych 5e, 6 płatów z kurczaka 5e, kilka warzyw: sałata, 4 pomidory, ogórek, szczypior, szpinak, pieczarki.. warzywa kosztują mnie ok 10e, biorę 4 banany, pudełko truskawek, 4 jabłka, 4 gruszki i arbuza: 10e, ser w plastrach opakowanie 2e, szynka opakowanie (ta droższa) 3e, ulubioną kawę nescafe macchiato (w PL cena jest z kosmosu!) całe pudełko 2,30, mleko 1e, sok w kartonie 1,90.. czyli zakupy, które w ciągu tygodnia mam z głowy no bo mięso na obiady jest, owoce też, kawa i warzywa.. I za takie tygodniowe zakupy płacę 44,8. Wiadomo że dokupuje się w ciągu tygodnia, ale teraz zakładamy hipotetycznie..

Dołóżmy tabletki do zmywarki zapas na 1,5 mca 70 tabletek 9e, mydło w płynie 2e, płyn do płukania Lenor 2.50, szampon Loreal czy pantene nie ma znaczenia ok 2,70, taki "lepszy" żel pod prysznic organiczny z wyciągiem z pszenicy kosztuje ok 7e, za Dove czy Palmolive trzeba tu zapłacić ok 2-3e, załóżmy że kupiłam ten za 7e (niemal zawsze mają na niego promocję i płacę 5e), płatki kosmetyczne zapas na miesiąc 3e.. mogłabym tak wymieniać bez końca to ale niech będzie że wypisałam rzeczy które na bieżąco uzupełniam.. ta "chemia" wyniosła mnie 26e.Wszystko da się kupić taniej jadąc np do Lidla..

No i teraz.. z mojej reszty tygodniówki odejmijmy te wydatki: 280e - 45 - 26 = 209e. Czyli tyle mi zostaje po kupieniu najpotrzebniejszych rzeczy. Oczywiście tygodniowo doliczam rzeczy mniej niezbędne jak słodycze, ekstra soki, butelka wina co może być ok 40e dodatkowo. Przyjmijmy że mam 150 po wszystkich wydatkach. Jako, że zakładamy bycie w związku część z tych zakupów robi partner.
Załóżmy że zostało nam 150e. I teraz idę do Bootsa (sklep z kosmetykami) i kupuję podkład Estee Lauder Double Wear za 36e, biorę szminkę z Clinique za 19e.. Wciąż mam niemal 100e które pewnie rozwalę na bzdury, w stylu szybki lunch, bluzka w zarze za 40e albo piękna bielizna, którą można nabyć od 26e za cudowny stanik.. Czyli lodówka pełna, podstawowa chemia jest, mam coś na przyjemności z "górnej półki" czyli dobre kosmetyki, jeśli nie wydam pozostałej kasy na szmaty mogę odłożyć albo zjeść dobry obiad w restauracji który będzie mnie kosztował ok 50e. Tak samo kupując mojego ulubionego Adicta Diora muszę zapłacić za niego ok 50e..

Rachunki.. za tv z szybkim internetem płacę raz w miesiącu 70e, gaz raz na dwa miesiące ok 90e, prąd podobnie ok 80e co dwa miesiące. Za wodę w Irlandii się nie płaci!!! Więc jednego tygodnia rezygnuję z przyjemności i płacę rachunki.
Każda rodzina posiadająca dziecko dostaje co miesiąc 130e (jedno dziecko) od państwa, oczywiście wraz z większą ilością dzieci dostaje się większe kwoty. Przed wrześniowym pójściem dzieci do szkoły rodzice dostają "Back to school" benefit czyli 100e dla dzieci w wieku 4-11 i 200e między 12-22 rokiem życia. Ja za nowy komplet książek dla Gabi w zeszłym roku zapłaciłam ok 50e, czyli z tego dodatku w związku z rozpoczęciem kolejnego roku szkolnego zostaje nam kupa kasy na szkolny uniform, spokojnie za te pieniądze kupimy szkolną sukienkę, koszulę, spodnie i rajtuzy. Pewnie buty i plecak już będziemy musieli pokryć z własnej kieszeni, no ale to już niewielka część.

No to wsiadamy w samolot i lecimy do Polski.. Ania eS. w polskim salonie fryzjerskim pracując u kogoś czyli będąc zatrudnioną tak samo jak Ania eS. w Dublinie zarabia ok 400zł tygodniowo (jak ma szczęście).. I w tej chwili mi ręcę opadają jak sobie pomyślę, ile ją ta wołowina, kurze piersi, schab, warzywa, owoce i cała "chemia" będą kosztować.. no niech będzie że zamknęła się w 150zł. Zostaje jej 250.. jeśli wynajmuje mieszkanie jak jej koleżanka w Irl za 1000zł to musi odłożyć 120 na czynsz, zostaje jej 130zł.. I tu się sprawa komplikuje.. za obiad w restauracji też zapłaci 50-70zł ale za podkład double wear musi już zapłacić 230zł, za bluzkę w zarze 109-189zł.. no czyli jakby jej juz na to nie stać bo albo się zupełnie spłucze z kasy albo będzie musiała z czegoś z powyższej listy zakupów zrezygnować. Pomocy od państwa żadnej nie ma, mimo że posiada dziecko, które kosztuje no ale jest za bogata zarabiając te 400zł tygodniowo no bo pracuje na pełnym etat...

Reszty już nie chce mi się nawet komentować.. W Polsce koszty życia są tak koszmarnie niewymierne w stosunku do zarobków.. nawet jak zarabiasz dobrze, bo masz dobrze płatną pracę.. wciąż bulisz bajońskie sumy za produkty, które w europie są dostępne niemal dla każdego!! Tutaj za kosmetyk Loreala czy Rimmel zapłacisz między 3-13e, czyli.. żaden problem kupić coś takiego, ale wciąż możesz sobie pozwolić na droższe marki bo one są w zwyczajnie DOSTĘPNYCH CENACH!

Nie było dzisiaj żadnych zdjęć, kwoty są podane przykładowo, to tylko i wyłącznie teoretyczne rozważanie. Oparte jednak na wnikliwej analizie i własnym doświadczeniu..;)
Dlatego jeśli miałabym wybór zostać tutaj i już nigdy nie wracać do tych problemów dnia codziennego.. byłabym wdzięczna!

47 komentarzy:

  1. Ciekawe, ceny podobne sa w NY. Za zakupy żywnościowe tez około $60 trzeba zapłacić (przeliczam euro na dolary) Czynsze za mieszkanie rownież podobne. Tutaj nie dostaje sie żadnej zapomogi na dzieci jednak, to znaczy jesli rodzina ma mały dochód to przy rozliczaniu sie z podatków na początku roku może dostać tak zwany "earned income tax credit" ale trzeba mieć dochód dosyć niski. Zarobki może sa trochę lepsze w NY, ja tutaj mowię np. o takim średnim wynagrodzeniu, gdzie zarabia sie około $4000+ przed odprowadzeniem podatku, z tym wychodzi około $3,500. Ale ceny produktów w porównaniu do tych z PL to tez cos innego. Bo nawet jak oplace wszystko, kupie nawet ten najdroższy kosmetyk, i jeszcze odłożę pieniędzy do banku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprawiłaś, że chce mi się płakać...bo mieszkam obok "Ani eS. z Polski" :(( Cieszę, się jednak, że chociaż "Ani eS z Dublina" jest w życiu dobrze...Świetny tekst!

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze, to taka smutna prawda...Póki co mieszkam w Polsce, ale po studiach pragnę uciec jak najdalej:)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz Aniu... kiedy czytam Twoje posty to czuję się tak, jakbym była obok Ciebie, jakbym chodziła po fotografowanych przez Ciebie plażach pełnych muszli, czuję jak wiatr targa moje włosy, czuje, że przestaję się martwić, ze jest lżej, że rano po obudzeniu już nie boli mnie brzuch, czuję jak mój syn spełnia swoje marzenia o studiach za granicą, widzę jak w jednej dłoni mam chłodną wodę a w drugiej gorącą i zastanawiam się jak tą parą umyć buzię :)
    Mam kuzyna w Londynie.
    Brak mi odwagi, aby poprosić go o pomoc. A do tego wszystkiego mnie się marzy kraj zielony - Szkocja, Irlandia... i ktoś taki u boku, komu moje dzieci nie będą przeszkodą.
    Monia Wu, samodzielna mama dwójki siedemnastolatków.
    Już czekam na kolejne części Twoich opowieści o Irlandii.
    Pozdrawiam Cię serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie polecam Londynu....Sama tu mieszkam i pracy nie ma za wiele,pokoje drogie a o wynajęciu domu nie ma co mówić A jeśli nie masz doświadczenia i Twój angielski jest raczej słaby to zapomnij o dobrze płatnej pracy,pozostaje ewentualnie ciężka orka w knajpie lub sprzatanie a klienci są upierdliwi uwierz mi. Mimo wszystko życzę spełnienia marzeń.
      Hania

      Usuń
  5. W fajny, interesujacy sposob to opisalas... :) Dzieki!
    Tylko po przeczytaniu tego mam wieksza chec ponarzekania na to co tu.. u Nas.. ;)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. zmiana miejsca na pewno ma mnóstwo plusów jeśli masz ze sobą najbliższych, gorzej jak wyjeżdżasz sama... Wtedy nawet kasa nie zastąpi tego braku. Teoretyzuje, bo nie wiem, ale niedługo skończę studia i czuję się tak kompletnie w... lesie, że aż mi się płakać chce.

    OdpowiedzUsuń
  7. W Anglii bardzo podobnie, napewno o jedzenie nie trzeba się martwić, a jak jadę do PL nawet tylko na tydzień to spłukuję sie totalnie.

    http://nataliamumtobe.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również mieszkam w Dublinie i uważam ze masz trochę racji ale nie do końca.Ok życie jest tańsze niż w Polsce ale jadąc na zakupy nie kupujesz tylko mięsa warzyw itd.Dochodzi wiele innych rzeczy.Również mam dziecko i nie wyobrażam sobie jechać na zakupy raz w tygodniu.Dochodzi dużo innych wydatków jak lekarze leki dziecko trzeba ubrac wiec to co napisała Ania to tylko takie uproszczenie tego co tu jest.Jest łatwiej i to dużo bardziej niż w Polsce ale nie każdy zarabia 400 euro tygodniowo.Ja pracuje na pół etatu i również nic mi nie brakuje i na pewno nie zamienilabym tego na życie w Polsce.Super ze piszesz znowu.fajnie jest tu wrócić.pozdrawiam Anna S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z tym, co napisałaś. Też to chciałam napisać. Wiadomo, że post jest dość sporym uproszczeniem. Zgadzam się ze stwierdzeniem, że w Irlandii żyje się przyjemniej i mniej stresująco [wpływa na to wiele czynników]. Jednak moim zdaniem wydatków jest znacznie więcej. Ania nic nie napisała np. o wydatkach na samochód, który jest koniecznością w przypadku, w którym mieszka się poza stolicą, lub innym dużym miastem [transport publiczny pozostawia wiele do życzenia]. Ubezpieczenie samochodu to dość droga "impreza" - wiedzą coś o tym szczególnie młodzi kierowcy. Na szczęście maleje ono w miarę upływu czasu i bezkolizyjnej jazdy.

      Jest jeszcze sporo takich (nie)przewidzianych wydatków, o których nie było w poście mowy, np. opłata za wywóz śmieci, TV licence (160 euro), utrzymywanie osiedla w czystości, etc...

      Usuń
    2. Leki i lekarze to wydatek nieplanowany, który może zdarzyć się dzisiaj a kolejny raz za miesiąc lub za cztery więc nie wpisywałam tego w koszt życia, bo to jakby zdarzenie losowe które może się wydarzyć, ale nie musi. W moim przypadku niestety zdarza się często bo Gabi idą ciągle nowe zęby które niosą ze sobą ogólne osłabienie, no ale bywają miesiące, że lekarza nie potrzebujemy.

      Auta nie mam więc wybacz, ale nie dodawałam tego do kosztów swojego życia (a tylko na własnym przykładzie to opisałam) a transport publiczny jest jaki jest, ale ja z niego korzystać muszę czy mi się podoba czy nie.
      Wywóz śmieci mam wliczony w czynsz, tak samo utrzymywanie osiedla, wymienianie żarówek na korytarzy, serwis windy, mycie okien itd.

      Usuń
    3. Coś za coś, tak to już działa. Ja płacę kilkaset euro mniej za czynsz, ale dodatkowo muszę opłacić wywóz śmieci [nie wyobrażam sobie porzucenia ich gdzieś w lesie lub na innym pustkowi, jak to niektórzy praktykują...]. Okna myję sama, choć ze stroną zewnętrzną bywa problem i czasami najwygodniej zamówić window cleanera.

      Usuń
  9. kurde, to nie lepiej kUPIĆ mieszkanie zamiast wywalać miesiąc w miesiąc tysiąc ełro???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, jasne... gdyby tylko mnie było na to stać! Myślisz że po 1,5 roku mam na koncie 20tys e oszczędności i zdolność kredytową z 8 procentowym wkładem własnym?

      Usuń
    2. a nie masz?
      przeciez tak cudownie ci się wiedzie

      Usuń
    3. hehe.. to straszne jak niektórzy mają nawalone w główkach.. :)
      no jest cudownie, ale będzie jeszcze cudowniej, gwarantuje! i wtedy kupie sobie dom :)) a jak tobie sie wiedzie?

      Usuń
    4. Anka komentarz rewelacyjny.Tak trzymaj, uśmiałam się :-D a jak Tobie się wiedzie? Umarlam!!! Hihi

      Usuń
    5. miło że pytasz, nienajgorzej :)
      powoli do przodu

      Usuń
    6. Hm, ok nie mam dziecka :D ale mam rodzinę w Irl. i w sumie ok mówią, że jest taniej z kosmetykami, ciuchami itp., ale że jedzenie jest znacznie droższe niż u nas. Z tego co napisałaś to wychodzi, że jedzenie jest tańsze. ALE pocieszyłam się, bo mamy znacznie tańszy (o matko i to o ile!!!!!! aż musiałam wykrzykniki postawić) gaz i prąd :D To zawsze coś <3

      Usuń
  10. K**** szlag człowieka trafia kiedy myśli o tym jak żyje się w innych, cywilizowanych krajach....
    U nas wygląda to tak: mój narzeczony po skończonych studiach i tytule magistra nie ma pracy w Polsce i tym momencie przekwalifikowuje się na ELEKTRYKA - tak dokładnie, po 5 latach bezsensownych studiów, które kosztowały dużo czasu i nerwów....
    Mam nadzieję, że coś się w naszym życiu "finansowym" zmieni w niedługim czasie.... i jestem wdzięczna rodzicom, że chcą nam pomagać póki mogą....

    OdpowiedzUsuń
  11. W Polsce 120 zł za połowę czynszu? chyba za tydzień :D u nas wynajmowanie mieszkania to makabryczny koszt, przynajmniej w Krakowie - pokój w studenckim mieszkaniu to pewnie 300-400zł, a mieszkanie od 1000zł w górę (bez opłat)... Moje wydatki na jedzenie (na jedną osobę, mieszkam sama, dokarmia mnie mama i na weekendy jestem u mojego TŻ) to ok. 200-300zł miesięcznie. Nie gotuję codziennie obiadu z dwóch dań, jem bardzo mało mięsa, które jest stosunkowo drogie moim skromnym zdaniem. Pozwalam sobie raz na jakiś czas na łososia, bo lubię. Ostatnio "rozeszła" mi się ogromna suma pieniędzy, naprawdę nie na bzdury - wesele, bierzmowanie kuzynki, urodziny chrześnicy, poza tym normalne jedzenie i opłaty. NIE MAM POJĘCIA gdzie jest cała ta kasa (ponad 2000zł). A staram się robić małe zapasy na promocjach, nie wyrzucam dużo niezjedzonego jedzenia...
    Drogo tu jak nie wiem, a zarobki żałosne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie doczytałaś kochanie, 120 TYGODNIOWO odkładać na połowę MISIĘCZNEGO czynszu

      Usuń
  12. Strasznie mnie zaciekawiło to niepłacenie za wodę, ponieważ pracuję w branży wodociągowej i nie słyszałam, żeby któryś kraj nie wymagał opłat za pobór wody czy odprowadzenie ścieków. A czy to Aniu nie jest tak, że tę opłatę za wodę macie wliczoną w prąd czy w czynsz? Przecież to są bardzo duże koszty eksploatacji za przygotowanie sieci do użytku, podgrzanie tej wody, utrzymywanie jej w odpowiedniej czystości, utrzymacie odpowiedniego ciśnienia etc.
    Pozdrawiam
    Natka z Wrocławia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to prawda nie płacimy za wodę ale od roku 2015 ma się to podobno zmienić i tez będziemy płacić jak wszyscy:-(Dodatkowe opłaty nam dojdą. Nie ma tego w czynszu na pewno.A.S.

      Usuń
    2. Niestety opłata za wodę w Irlandii wejdzie w życie w następnym roku. Wszystko, co dobre kiedyś się kończy.

      Usuń
    3. hehehehe Anka sama se komenty wystawia z anonima ;]

      Usuń
    4. To nie Anka wystawiła komentarz tylko Ja.Moje imię to Ania i nazwisko tez mam na S. Myślisz ze jest tylko jedna Anka S na świecie? Również mieszkam w Dublinie i mogę napisać ze to prawda że woda jak narazić jest za darmo.

      Usuń
    5. To nie Anka wystawiła komentarz tylko ja.Również mam na imię Ania i moje nazwisko jest na S.Myślisz ze jest jedna Ania S. na świecie? :-) Mieszkam w Dublinie i wodę mamy za darmo jak narazie.

      Usuń
  13. Ja żyję pół na pół w Polsce i Holandii i mam takie samo zdanie jak Ty. Ceny w PL są okrutnie nieadekwatne do zarobków. Pzdr. Pe.es. Myślisz, żeby zostać na stałe w Irlandii, czy kiedykolwiek myślałaś o powrocie do kraju?

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie na temat, ale odnosząc się do pierwszego postu po przerwie to z całego usuniętego archiwum z okresu czasu, który nie był dla Ciebie korzystny będzie mi brakowało tylko dwóch wpisów o 'odkompleksianiu' i pewności siebie.

    OdpowiedzUsuń
  15. ehh sama z checia wyjechalabym do Iralndii, w Polsce nie ma czego szukac...zarobki marne a trzeba sie ciezko naharowac..

    OdpowiedzUsuń
  16. napewno mieszkamy w tej samej irlandi?

    Sulejman

    OdpowiedzUsuń
  17. Takich postów właśnie oczekiwałam :) lubię takie ciekawostki :) i choć przeprowadzki do Irlandii nie planuję, to z pewnością ją kiedyś odwiedzę - dzięki Twojemu blogowi Aniu zakochałam się w tej zielonej pełnej owiec wyspie! :) dziękuję, możesz być z siebie zadowolona, że to, co piszesz tak głęboko trafia do czytelnika - czyli do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Święta racja. Narzeczony zarabia w PL ok. 2600 tys. Ja mam niestety tylko 1500. Ktoś powie, że mamy dużo itd. Ale wcale nie, po zapłaceniu kredytu za mieszkanie 48 m2 (1000 zł) , rachunków (700 zl), mojej szkoły ( 300 zł, musze się przekwalifikować po studiach), paliwo (300 zł), mleko i pampery dla dziecka (400 zł), jedzenie( 1000 zł bo dziecko musi mieć soczki i owoce), środki czystosci. Już nie mówię o ubraniach dla nas i dziecka , lekarzach, dentyście, kosmetykach itd. A to synek chce zabawke, a to trzeba coś do mieszkania kupić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1000zł na jedzenia dla 3 osób? To bardzo dużo, może tutaj dałoby się porównując ceny w różnych sklepach zaoszczędzić :)

      Usuń
    2. 1000 zl to bardzo dużo? Ja niekiedy wydaje 600 zl przy jednej wizycie w auchan..i to tylko na spożywcze rzeczy i chemie..dla 3 osobowej rodziny :/

      Usuń
  19. Mieszkam od 2 mscy w Anglii i wiem jedno - nie zamieniłabym swojego życia tutaj na to w PL. Fakt, tesknie okropnie za bliskimi itd, ale tego co mam tutaj nikt mi w PL nie da, a praca za 1200zl to nie jest szczyt marzen, bo ilez mozna? smutne to...

    Ja tez zawsze przeliczam, jak cos kupie, lub jak dostane wyplate - takie moje male, przyzwyczajenie juz.

    www.wzloty-i-upadki-mlodej-dzierlatki.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo dziekuję Ci za ten post .
    Pozdrawiam ;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. To jest tylko jeden przypadek. Kazdy jest inny. Ja mieszkam poza Dublinem, w malym miasteczku, wiec za czynsz place polowe mniej, ale juz za wywoz nieczystosci, utrzymanie osiedla w atrakcyjnym stanie musze placic osobno. Na zakupy spozywcze (malzenstwo + 1 dziecko) wydaje ponad 100 euro miesiecznie (samo pieczywo nawet nie jest tanie, a to co Ania wymienila to u mnie nie tygodniowe a dzienne zakupy), rachunkow mam wiecej: prad, internet, tv, 2 telefony na abonament, ropa do ogrzania domu, plus paliwo i transport publiczny, opiekunka dla dziecka. 1 zestaw mundurka szkolnego u mnie to 100 euro, kupuje 2 rocznie, plus dodatkowe koszulki i rajtuzy, wiec koszty na szkole sa wyzsze, a Back to School Allowance dostaja tylko osoby o niskich dochodach, nie wszyscy. Ja na wszystko do szkoly sama wykladam pieniadze, ale - i tak wiedzie nam sie dobrze, bo oboja z mezem mamy prace na pelnym etacie. Nie zarabiamy kokosow, mamy tez duzo wydatkow, ale pomimo tego stac mnie na kosmetyki z wysokiej polki czy torebke M. Kors. W Polsce nie byloby tak kolorowo.

    Ania, w 1 z poprzednich postow napisalas, ze nie zakorzenilas sie. Ja bylam w kompletnym dolku jeszcze rok temu, nie pracowalam, siedzialam w domu i czulam sie bardzo zle, bo czas uplywal, a ja niczego poza zalozeniem rodziny nie osiagnelam. Ale mialam nadzieje na lepsze jutro, marzenia do spelnienia, i w koncu pewnego dnia dostalam dobra prace i choc nie minelo od tamtej pory zbyt wiele czasu to juz wiele w swoim zyciu osiagnelam i zmienilam na lepsze. Dąż do swojego szczescia i spelniaj marzenia, jesli bedziesz w siebie mocno wierzyć to osiągniesz swoje cele :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Smutno mi się robi, jak czytam, że dla większości wypowiadających się tutaj głównym dążeniem przy planowaniu swojej przyszłości jest możliwość posiadania "Double Wear, szmat i Zary" w zasięgu ręki. A Wykształcenie? Bliscy? Pasje? Poczucie przynależności? Wartości kulturowe? Budowanie swojego świata z ważnymi ludźmi w ważnych miejscach...? Gdzie jest na to miejsce? Nie twierdzę, że wszystkie osoby zmieniające kraj zamieszkania odcinają się od tego. Szanuję ludzi, którzy dokonują świadomych wyborów, inwestują w swój rozwój, mają odwagę, ambicje i fantazję. Martwi mnie natomiast pewien brak świadomości co tego, co leży po drugiej stronie szali z "Double Wear, szmatami i Zarą".
    Mieszkałam przez kilka miesięcy w Irlandii, dokładnie w tym rejonie, w którym mieszka aktualnie autorka bloga. Była to fantastyczna przygoda, ale wróciłam bez żalu do mojego życia. Nie znalazłam na zielonej wyspie ziemi obiecanej.
    Mieszkam w tej znienawidzonej przez większość z Was Polsce. Kocham moje miejsce. Zdobyłam dobre wykształcenie - harówką na dwóch fakultetach, z weekendami na dodatkowych kursach i praktykach. Teraz mam nielekką, ale satysfakcjonującą, ambitną pracę i nie, nie zarabiam 1200 czy 1600. Bez znajomości, ustawionych rodziców i bogatego chłopaka, bez nadprzyrodzonych talentów i niewyobrażalnego farta. Rozwijam moje pasje, podróżuję, mam plany na przyszłość. Czasami, jak każdy, mam dość, jestem zmęczona i zniechęcona. Ale nie usprawiedliwiam swoich niepowodzeń i frustracji rządami Tuska, złą opieką państwa i niedostępnością ekskluzywnych podkładów i bluzeczek.
    Mamy to, na co się godzimy. To piękne umieć szukać siły wewnątrz siebie i brać swoje życie w swoje ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem co masz na myśli, ale z całym szacunkiem, trochę płytko to co napisała Ania odczytałaś. Ja też przywiązuję się do miejsca, kraju, nie wyobrażam sobie emigracji, ale doskonale rozumiem ludzi, którzy robią to bez sentymentu. Bo nie chodzi tu dosłownie o Double Wear czy szmaty z Zary, tylko o poziom życia. Bo czy kilkuletniemu dziecku mającemu tylko szmacianą starą lalkę, gdzie koledzy mają tablety i nowe play station, wytłumaczę, że to nie zabawki są ważne, tylko wartości kulturowe? Nie, będzie mu po prostu przykro i źle. Czy jak nie stać mnie na podstawowe zakupy, to pomyślę "nie mam co włożyć do garnka ale jestem patriotką" ? Nie. Nie każdy jest zdolny do nauki, nie każdy jest przebojowy i obrotny, a państwo powinno zapewnić godny byt każdemu, a nie: jesteś nieogarnięty - trudno, żyj o chlebie i wodzie.
      A nawet jesli chodzi o Double Wear i Zarę, to właśnie po to mamy jedno (tak krótkie) życie, by korzystać z tych dóbr materialnych, czerpać z życia przyjemności, w końcu codzienność składa się z takich rzęczy a nie poczucia przynależności, nie liczyć od pierwszego do pierwszego, by po pięćdziesiątce umrzeć na wrzody z tych zmartwień nie zobaczywszy świata. Dlatego rozumiem tych, którzy odrzucili na bok te patriotyczne ideały. :)

      Usuń
    2. Zgadzam sie z przedmowczynia.Sama z moja rodzina obralam taka droge i poki co niczego nie zaluje.Mieszkamy juz w Irlandii od 10 lat,kupilismy tu dom i godnie zyjemy.W Polsce niestety na nie nie bylo mnie stac.Oczywiscie ktos moze powiedziec ze moglam zmienic prace alez oczywiscie ze moglam tylko po co sie znowu scierac za 1200zl.Teraz zarabiamy,zyjemy,stac nas na wszystko i nie musze tlumaczyc mojemu dziecku,ze nie dostanie tego czego chce bo rodzice nie maja pieniazkow.Jezdzimy na wakacje 2-3 razy w roku bez zbednego naruszania domowego budzetu.I powiem Wam jedno w nosie mam to ze mnie nie ma w Polsce,mimo ze mamy tam rodziny.Zyjemy tutaj i tutaj poki co jest nam dobrze.Skoro wszystkim jest tam tak dobrze to zastanawiam sie dlaczego zawsze jak jedziemy do Polski spotykamy coraz wiecej znajomych z podworka,szkoly itd.narzekajacych ,niektorych pod budka z piwem,czekajacym az ktos im cos skapnie.My wzielismy los w swoje rece,kosztem rozlaki z najblizszymi ale nie zalujemy,bo kto wie czy nas by taki los nie spotkal jak wyzej wymienionych znajomych.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  23. Aniu wiem, że to nie na temat i zauważyłam, że mało już piszesz o sprawach w kwestii "urody" no ale jednak muszę zapytać, bo jestem już zdesperowana :P
    Czy znasz jakieś sposoby, na przetłuszczające się włosy? Byłam u różnych fryzjerów, dermatologów, nikt nie jest w stanie mi pomóc a włosy muszę myć codziennie :(

    OdpowiedzUsuń
  24. Aniu pisz do nas :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Pani Aniu, życzę Pani aby cały czas się tak Pani wiodło jak do tej pory:) osoby piszące, że czemu nie ma Pani własnego mieszkania itp. to jest zwykła zazdrość, bo w mentalności Polaka(ów) tak właśnie jest, otwarcie własnego biznesu jest jak założenie sobie pentli na szyję, która z biegiem czasu się zaciśnie, w PL ludzie nie potrafią się cieszyć z czyjegoś szczęścia, że się komuś wiedzie, powodzi, tylko mówienie, że to z "brudnych interesów, z kredytu",a kogo to obchodzi, każdy sobie radzi jak może, skoro rząd nie potrafi zapewnić godnego bytu:) także, jeszcze raz wszystkiego co najlepsze:):):) pozdrawiam Mikołaj:)

    OdpowiedzUsuń

Anonimowi proszę się podpisywać :)