Translate

Followers

28 lipca 2014

Serdecznie witam i bardzo ale to bardzo dziękuję za wszystkie wpisy pod poprzednim postem. Bardzo się cieszę, że wiele z nas stawia czoła przeciwnościom losu, nie poddaje się i idzie dalej..

Co u mnie.. ano lato w pełni ;) Cudowna, naprawdę przepiękna pogoda jest od dłuższego czasu, ostatnie wolne dni spędziłam w bikini opalając moje "irlandzkiego koloru" ciało.. Od razu funkcje życiowe się poprawiły, witamina D podnosi poziom zadowolenia z życia zdecydowanie..
Imprezuję.. co weekend. Korzystam z wolnych sobotnich wieczorów ;) 

Generalnie.. Zostały dwa tygodnie do powrotu Gabcioszka, już się nie mogę jej doczekać!! Dom znów będzie wesoły i pełny. Miałyśmy pomysł jechać na urlop.. ale niestety sytuacja finansowa jest beznadziejna, więc chwilowo plan wyjazdowy został zawieszony. Może uda nam się uciec gdzieś na kilka dni we wrześniu.Tak tęsknię do niej i do naszego "normalnego" trybu życia..

Staram się skupić ostatnio bardziej na swojej fotograficznej działalności, zorganizowałam darmową sesję zdjęciową dla mamusi w ciąży z rodziną żeby się sprawdzić. Uważam zdjęcia za udane, radosne, pełne miłości i rodzinnego szczęścia. Mam nadzieję, że będę miała możliwość fotografować więcej i więcej.. Potrzebuję chyba lepszego marketingu żeby się bardziej rozkręcić.. Poznajcie Monikę, Artura oraz Sebastiana (4l.)


Zapraszam do polubienia mojej strony na Facebooku 












07 lipca 2014

My, kobiety...

Na pomysł napisania tego posta wpadłam wczoraj w drodze do domu z przyziemnych całkiem spożywczych zakupów a przyczynę zostawię dla siebie..

Nie wiem właściwie od czego zacząć.. Ostatnio rozmawiałam z koleżanką, jakie to niesprawiedliwe że my kobiety musimy być takie wszystko-zadaniowe.. mieć miesiączki (i jeszcze tłumaczyć całemu światu że pms to jednostka chorobowa ujęta w ICD10 i żadna z nas nie ma ochoty rzucać talerzami bez powodu płacząc później przy sprzątaniu), zachodzić w ciążę, nasze ciała muszę przez 9 miesięcy wykonywać tą niezwykle ciężką pracę dając życie i pozwalając na rozwój nowej istotce, następnie poród.. co już w ogóle każdej matce powinno gwarantować wspaniałe i wygodne życie, za sam choćby fakt przebrnięcia przez ten trudny niejednokrotnie ciągnący się godzinami akt.. Kolejno walczymy o zgubienie nadprogramowych kilogramów, zawzięcie albo i nie.. patrząc tym samym z zazdrością na te, którym przychodzi to łatwiej, wstydzimy się swoich mężów bo rozstępy i za dużo tu i tam.. No i później taki facet z zainteresowaniem zagląda na inne laski, no bo mniejsze, bo zadbane bardziej, a bo dłuższe nogi wpędzając tym samym swoją zakompleksioną żonę w większy padół postrzegania własnej osoby mając to totalnie w dupie.

Jestem pewna i przekonana, że KAŻDA Z NAS choć raz odczuła to nieprzyjemne uczucie, kiedy wiesz że laska obok jest bardziej atrakcyjna i jak na dłoni masz, że twój chłop ZDECYDOWANIE podziela tą opinię.. No ale, zapędziłam się trochę.. Było o niesprawiedliwości.. A gdyby tak, w ramach cięć i szyć porodowych, sprawcom dzieci w ramach współodczuwania też pomajstrować przy genitaliach, czy facet byłby w stanie wytrzymać nacinanie penisa i późniejsze jego szycie.. Dlaczego by nie, nam to robią i żyjemy przecież.. I może wtedy taki jeden i drugi szanowałby żonę bardziej choćby ze względu na to ból jaki przeszła dając życie RODZINIE! i nie pisałby później do koleżanek żony, tylko dlatego że są bardziej hot... JAKIM PŁYTKIM TRZEBA BYĆ???

No ale, do meritum Ania.. (przerwa na kanapkę bo ciężko mi się myśli z pustym żołądkiem..)

:))


Pisząc powyższy tekst ograniczyłam się do kobiecego punktu postrzegania własnej osoby, pomijam wszystkie zawodowe aspekty, wychowywania urodzonych w bólach dzieci, dla których jesteśmy w stanie skoczyć w ogień, sprawy organizacyjne (świąt, urodzin, prania dywanów, wizyt u lekarza) itp bo wszystkie wiemy co robimy każdego dnia.

I tak myślę, że wszystkie te życiowe obowiązki, problemy, multizadaniowość powodują, że jesteśmy super silne i samowystarczalne. Każdy kiepski związek zabija w nas jakąś szczęśliwą i naiwną część, że życie jest albo będzie zajebiste, nasze tyłki robią się twardsze (nie nie, to nie o przysiadach tym razem) a serca chłodniejsze.
Jako singiel, muszę się otwarcie przyznać, że czuję się teraz szczęśliwa! Nie ma zawiedzionych nadziei, bo nie ma ich w kim pokładać, nie ma też wsparcia no bo nie ma tego dodatkowego ramienia.. są plusy i minusy, ale ja zdecydowanie czuję się dobrze. I nie płaczę w poduszkę, mimo że to nie była moja decyzja o rozstaniu, nie uciekam do mamy, nie szukam nowego faceta!! Biorę na klatę co los niesie i idę dalej. A niestety świadomość tego wszystkiego co wyżej napisałam robi ze mnie  nieczułą górę lodową ale i świadomą swojej siły kobietę. I ja nie generalizuję, są i dobrze mężczyźni, którzy zachowują się fair nie raniąc bliskich.
Chciałam wygłosić ten monolog bardziej wyrażając swoją pogardę do tego typu facetów, którzy jednak z szacunkiem bliskich mają problem, ale i uświadomić tym wszystkim dzielnym babkom, że trzeba iść z dumnie podniesioną głową bo jesteśmy zajebiste. I ćwiczyć, żebyśmy kochały nasze ciała bo mamy jedno na całe życie.. A nic samo się nie zrobi ;)

A w sobotę mama miała night out.. miały być tańce, skończyło się bez w pubie ze znajomymi, ale powiem szczerze, że dawno się tyle nie uśmiałam i dobrze bawiłam :)