Translate

Followers

24 kwietnia 2014

zachód słońca w Skerries

To był bardzo udany dzień, 100% relaksu w najlepszym rodzinnym towarzystwie :) Zachód słońca jaki udało nam się zobaczyć po kolacji był cudowny! Wiem że męczę z tymi widoczkami i zachwytami, najgorsze jest to, że wymuszam zachwyty na moich towarzyszach.. :D powtórzyłam mamie ze 30 razy: zobacz jak tu pięknie nastawiając uszy w oczekiwaniu na: masz racje, tak pięknie które po którymś razie było już tylko znudzonym "mmmmhmmmmmm" :D

No nic, wracam do obowiązków, myślę nad kolejnymi zdjęciami a Wam życzę miłego dnia!








23 kwietnia 2014

same znaki zapytania..

Od czego tu zacząć.. Poleciałyśmy do Polski na święta, tydzień zleciał szybko.. z całym szacunkiem do swoich korzeni mogę powiedzieć, że przebywanie w Polsce działa na mnie totalnie depresyjnie, wręcz pokusiłabym się o twarde: nie cierpię tam być! Nie chciałabym zostać odebrana jak osoba która zachłysnęła się życiem gdzie indziej, która cudze chwali.. a właściwie to mam to gdzieś jak zostanę odebrana. W każdym razie nie mogłam się doczekać powrotu do domu. Tak, tu jest mój dom. Moje miejsce, gdzie czuję się dobrze i zajebiście wolna, gdzie mam wybór każdego dnia, gdzie mam 15min do morza i słyszę mewy po drodze do pracy/szkoły/na zakupy. Nie interesuje mnie ile narodowości żyje wokół i w jakim języku rozmawiają, ja tu czuję się po prostu na swoim miejscu. Tak samo wiele rzeczy mnie irytuje ile polubiłam, jednak wciąż uważam że życie tu mnie uszczęśliwia.

W tym samym czasie wiele spraw się skomplikowało.. Kilka rzeczy się zmieniło.. rzuciłam pracę, posiedziałam miesiąc w domu wydając część oszczędności co spowodowało lekkie uczucie paniki (btw czy panika łączy się ze słowem lekko?) No bo za co ja będę żyć za miesiąc czy dwa.. No i znalazłam nową pracę, ale to nie to co chciałabym robić.. A w ogóle co ja bym chciała robić? Poza zdjęciami, ale na to trzeba czasu, a rachunki czekać nie będą.. muszę być samodzielna finansowo, a praca jest na pół etatu więc to nie wystarczy. Kolejne zmartwienie, no bo jak będę pracowała na pełny etat kto zajmie się Gabi? A wejść w ten układ jeszcze raz, że nie ma mnie w domu całymi dniami to ja nie chcę.

Czas płynie tak szybko. Dopiero co pakowałam torby na wyjazd do Polski, popijałam wino jedząc irish scone w samolocie myśląc jak uwielbiam latać a już wróciłam i nie wiem kiedy ten czas zleciał. Myślę o smutnej twarzy babci kiedy wyjeżdżałyśmy z Gabrysią i mamą, bo mama przyleciała z nami.. I wiem, że "zaraz" mama będzie wracać do Polski a ja zostanę z tym swoim znikającym zainteresowaniem rzeczami, które interesowały mnie kiedyś, wczoraj i rok temu. Nie chce mi się już pisać o pudrach ani ciuchach, z drugiej strony brak mi czasu na te "zaplanowane" posty, ale nie czuję się sobą w 100% wklejając zdjęcia szminek i nowego swetra no bo co ma to na celu? Koleżanka z którą spotkałam się w PL powiedziała: dzięki za post o maszynkach do golenia, są zajebiste. Ok ten post miał sens, chciałam coś polecić a czy polecę coś komuś żyjącemu w Polsce jak napiszę jaki piękny sweter w zarze bo była przecena? Średnio.. Więc proszę wybaczyć moją aktywność blogową, chyba szukam na nowo swojej drogi a nie chcę otwarcie pisać o wszystkim co się dzieje w moim prywatnym życiu jak kiedyś i stąd ta mizerna statystyka.

Poszłam do wróżki w Polsce. Miałam to na myśli wiele razy kiedy tam byłam, ale ani razu nie byłam tak w dupie jak tym razem, więc zdecydowałam odwiedzić ją znów. Jak zwykle Karina nie zawiodła. Zabiła mnie kilkoma pierwszymi zdaniami o tym co aktualnie dzieje się w moim życiu, gdzie i z kim jestem, jak się czuję.. Ostatni raz kiedy się wdziałyśmy, kiedy poznałam się z Niallem powiedziała na wstępie: będziesz miała nowy dom daleko stąd i to nastąpi bardzo szybko, będziesz tam szczęśliwa.. Gadałyśmy wtedy 3 godziny, rozkłada karty wiele razy, 90% z tego co powiedziała rzeczywiście się sprawdziło! Dlatego poszłam znów.. Jeśli sprawdzi się tym razem.. będę żoną i będę miała syna ;) tak w skrócie oczywiście, traktuję to co powiedziała z lekkim przymrużeniem oka, jednak w tym samym czasie trafność jej stwierdzeń choćby o obecnej sytuacji napawa mnie pewnym przerażeniem. Boję się, że to co powiedziała się nie sprawdzi :) Oby miała rację! ;)


Przerażona wizją lotu mama powiedziała, że mnie podziwia że ja "tak sobie" latam w tą i z powrotem z Gabi, jadę przez całą czeską Pragę autobusami, metrem itd żeby dojechać do domu w PL. Koleżanka powiedziała, że ona by chyba tak nie dała rady, z dzieckiem w obcym kraju zaczynać od nowa.. Kolejna, że to takie trudne rzucić wszystko żeby zacząć życie na nowo.. A ja patrzę na rozwijającą się Gabrysię, na to jak inteligentna, sprytna, zabawna i niezależna zaczyna być już w tym wieku, słyszę jej irlandzki akcent kiedy mówi po angielsku (płynnie po roku!) i w tym samym czasie tracę jakiekolwiek wątpliwości czy obawy. Ona jest moim lustrem i odbiciem w tej chwili, i mogę z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że lubię się w nim przeglądać. Ja nie zaczęłam życia na nowo, ja po prostu co nie co je zmodyfikowałam dając nam szansę na lepsze jutro. Ale bez wsparcia rodziny czy przyjaciół to byłoby o wiele trudniejsze. Tym samym zazdroszczę tym, którzy wiodą spokojne ułożone życie każdego dnia, bo taka intensywność bywa męcząca, ale wierzę że ja jestem wciąż w drodze żeby znaleźć swoje poczucie bezpieczeństwa. I wiem że umarłabym z nudów gdyby się nic nie działo wokół nas ;) Więc lubiąc to co mam, zastanawiam się co zrobić ze sobą w najbliższej przyszłości, żeby było jeszcze lepiej.
Mama ma jutro urodziny, to nasza najbliższa przyszłość którą musimy uczynić wyjątkową :))

Że post będzie chaotyczny było wiadomo na początku.. ;)


Polecam głośno, o każdej porze dnia i nocy. Mega energetyczne :)




09 kwietnia 2014

Anna Socko Photography - zapraszam na moją stronę!

Udało mi się, zebrałam się w sobie i założyłam swoją fotograficzną facebookową stronę  >KLIK<! Wiem wiem, dobry czas operacyjny.. lepiej późno niż wcale! ;)

Nadszedł czas żeby zacząć pracować na siebie, obiecałam to tacie.. Wiem, że początki bywają cieżkie i mozolnie to idzie, ale jestem pozytywnie nastawiona. Jeśli kochasz to co robisz i masz motywację, nie może się nie udać! 

Chciałabym zachęcić Was wszystkich do polubienia mojej strony, zapraszam też wszystkich na sesje zdjęciowe. Te w Dublinie jak i okolicach, mam możliwość przylecieć też do Polski jeśli sesja by tego wymagała, więc... śmiało pisać!








08 kwietnia 2014

Cliffs of Moher

Miałam nosa żeby pojechać w to cudowne miejsce jeszcze raz.. Pogoda była idealna! Jedyna woda która nas zmoczyła to były rozbijające się o brzegi fale Oceanu.. Zważywszy że klify są na wysokości ok 200m i moczyły nas fale na ich szczycie, możecie sobie wyobrazić wiatr który rozbija fale z taką siłą..

To miejsce to czysta magia! Ta woda i wiatr, wysokość, ogrom tego miejsca sprawia, że chowam całą dumę jaką mam w sobie głęboko z szacunku i podziwu dla matki natury, pokora z jaką się tam spaceruje sprawia, że jestem w stanie zapomnieć o wszystkim i po prostu tam być! To nic w porównaniu z pięknem miejsc które stworzyli ludzie, tu się czuję siłę i niezniszczalność tego miejsca. Marzy mi się zachód słońca na klifach, ale to latem.. :)

krótka notka celem wprowadzenia z Wikipedii:

Klify Moher znane również jako Klify Moheru i Moherowe Klify – odcinek klifowego wybrzeża Oceanu Atlantyckiego. Klif, zbudowany z wapieni i piaskowów , ma około 8 km długości; w najwyższym miejscu osiąga wysokość 214 m. Jedna z głównych atrakcji turystycznych Irlandii
Na ich szczycie wznosi się kamienna wieża – O'Brien's Tower, zbudowana jako atrakcja turystyczna i punkt obserwacyjny.








04 kwietnia 2014

Love Puffins!

Pisałam Wam wczoraj na Instagramie o niesamowitym spotkaniu jakie miało miejsce.. zapewne część z Was nie wie co to, skąd to itd.. Już wyjaśniam.. I opowiadam..

Pojechaliśmy nad morze, na spacer.. Miała być tradycyjna plaża ale zdecydowaliśmy się na wzgórza nad morzem, czyli skały, trawa i małe klify. W pewnym momencie dobiegł mnie piskliwy krzyk ptaków, nie słyszałam go jeszcze wcześniej, odwracam głowę a tam MASKONURY!! Marzyłam o tym od wielu lat, żeby zobaczyć na żywo w naturalnym środowisku te przepiękne atlantyckie ptaki, przylatują na wyspę tylko na kilka miesięcy w okresie lęgowym, później jest tu dla nich za zimno.

Jego sympatyczny i zabawny wygląd zewnętrzny, o sylwetce z zaokrągloną dużą głową i krótkimi czerwonymi nogami, sprawił, że nazwa łacińska maskonura określa go jako "braciszka arktycznego". Jako ptak morski występuje głównie na pełnym morzu, w okresie lęgowym na płaskich bądź skalistych wybrzeżach. Szczególnie preferuje wyspy z bogatą warstwą torfowej gleby.

 Są bardzo czujne, grubiutkie i wydają cudowne dźwięki! Byłam w szoku, nie spodziewałam się tego.. sama zapiszczałam jak one.. hehe ;) Niall z Gabrysią się śmiali ze mnie, że połamię nogi schodząc na sam dół klifów ale pójdę żeby przyjrzeć im się bliżej.. Prawda jest taka że są bardzo płochliwe, trzeba by się położyć w trawie i czekać, co też uczynię.. W kwietniu jak moja mama tu będzie wrócę tam na przepiękny wschód słońca i i zaczaję się z dłuższym obiektywem na zdjęcia.

Zdjęcia moje z wczorajszego wieczora mają skandaliczną jakość, wybaczcie tym razem...





tu byliśmy, Irlandia jest przepiękna!!







moja fryzura po spacerze nie wyglądała już tak ładnie jak przed.. tzw morski look ;)

02 kwietnia 2014

dziewczyny powinny kochać przysiady!

W związku z tym że wiele z Was pytało o ćwiczenia jakie wykonuję.. Chciałam Wam zaproponować żebyście zaczęły od przysiadowego wyzwania. To najlepszy start, nie ma sensu od razu wykonywać dodatkowych ćwiczeń, które ja robię w tej chwili bo gwarantuję że i tak ciężko zejść z łóżka, usiąść na toalecie i zejść po schodach już po samych przysiadach ;) Tym bardziej że trening jest bardzo intensywny. Najgorsze są pierwsze 5-6 dni, później już się ciało i mięśnie zaczynają przyzwyczajać i idzie coraz łatwiej.
Moje kolana bez szwanku przetrwały całe wyzwanie, dopiero teraz kiedy ćwiczę z obciążeniem lekko odczuwam ich "zmęczenie" zaraz po ćwiczeniach. Jednak.. cellulit na udach z przodu zniknął zupełnie, jedynie na samej górze po wewnętrznych stronach i z tyłu pod samymi pośladkami widać go jeszcze trochę, ale nad tym też popracuję. Aktualny mój trening to jest 40minut ćwiczenia samych pośladków dziennie! To nie jest zwykłe 15min z przysiadami.. ale tylko w ten sposób mogę poprawić ich wygląd dodatkowo, rozbudować mięsień i pozbyć się całkowicie cellulitu który gdzieniegdzie jeszcze niestety jest..

Poza tym ktoś mi zarzucił że moja pozycja na zdjęciach gwarantuje efekt.. Hmm, chyba jednak nie do końca. Na dowód wrzucam zdjęcie sprzed 2 lat gdzie wtedy ostro ćwiczyłam z Ewką i mimo wszystko tyłek miałam płaski pomimo tej samej pozycji stojącej.. Uda były co prawda mniejsze no bo mięśnie rosną wszystkie ćwiczone i intensywnie używane, ale wciąż moje nogi wyglądają zgrabnie, mieszczę się we wszystkie spodnie więc bez obaw.



A oto plan 30 days squat challenge, kto podejmuje wyzwanie?? :)


01 kwietnia 2014

praca nad pośladkami.. PRZED I PO czyli efekty ciężkiej pracy.

Pośladkowy wpis, obiecany zresztą :)
Będę się chwalić, bo jest czym! Ciężka praca przez ok 3 miesiące, obolałe lekko kolana, tysiące kroków w akompaniamencie "auć, ałaaaa" no bo zakwasy.. Ale są, w końcu pierwszy raz od 31 lat mam TYŁEK!! Zawsze to było problematyczne miejsce, nigdy nie odsłaniałam tych okolic no bo nie było się czym chwalić, było płasko!
Zaczęło się jak wiecie od 30 days aquat challenge, teraz już uzależniona kompletnie ćwiczę codziennie, dołożyłam obciążenie (które trzeba już zwiększyć zresztą) i wykonuję kilka innych dodatkowych ćwiczeń, nie tylko już same przysiady. Wszystkie znalezione w internecie, skopiowane od tych które już wyrobiły sobie porządny mięsień pośladkowy wielki :)

jedyne zdjęcia jakie znalazłam żeby pokazać Wam zarys jak było przed:



tu już w trakcie 30 days squat challenge

to po skończeniu wyzwania




to jest zrobione zaraz po ćwiczeniach, kilka dni temu. wiadomo że zaraz po są najbardziej napompowane i wtedy pupa jest jeszcze większa, ale ćwicząc codziennie utrzymuje pewien stan spompowanego mięśnia więc ciągle ona wygląda ok.